Spokojnie zamykam ten tydzień. Zamykam się też w swoim domu.
Może jedynie małe zakupy delikatesach wyrwą mnie z takiego spoczynku. Ale nie
tak, że nie chcę zaczynać czegoś nowego. Daję sobie czas, by móc zastanowić się
czego chcę na tym etapie. W pracy wpadłam w rutynę, uwielbiam przerwy , choć i
wtedy ludzie rozmawiają o pracy. Ważne są wyniki, ale czy te 8 godzin a często
dłużej nie daje nam nic więcej prócz zadowolenia z wypracowania jakiegoś
rozwiązania problemu? Może warto jednak
poznać kogoś z innego działu? Spróbować zagadać jego pomysły na kolejne
zabłyśnięcie przed szefem, wysunąć kilka propozycji spędzenia weekendu. Może
wtedy poczuję się nie tylko pracownikiem ale też człowiekiem. A może nie można
mieć wszystkiego w pracy, i kumpla do wypicia kubka kawy. Nawet w toalecie nie
czuję się bezpiecznie. Spojrzenia, czy sztuczne uśmiechy. Od razu stajesz się figurką na półce. A w środku
krucha jak porcelana. Dzięki takiej pracy możesz jednak się zahartować i wychodząc
z niej nie boisz się tak spotkania z rzeczywistością , która nie rzadko płata
Ci figle. Szybkim pędem na autobus, czy może wybrać podwiezienie przez nowego
kolegę. Zaprosić na kawę do siebie , by miło spędzić kilka godzin tylko dlatego
, że nie chcę być sama w czterech ścianach czy chcę mieć kogoś na wyłączność w
pracy. Spotkanie z odmową, trudno. Szanuję. Zmęczenie po pracy w takim razie
zrekompensuję sobie godzinną kąpielą. Zbyt spokojnie, wieczorny telefon
sprawił, że już wiem gdzie mogłabym wykorzystać swój czas efektywnie. Kolega, z
którym nawiązałam nić porozumienia zaproponował wspólne wyjście na siłownię. A
ja pytam: czemu nie?
Nie chcę potem narzekać w przymierzalni , że tu i ówdzie mam kilka kilogramów za dużo , albo mam nogi jak galarety. Zgodziłam się i godzinę później w składzie pięciu osób spotkaliśmy się przed klubem. Godzinny wycisk , kawa z automatu i myślisz , że jednak Ci ludzie nie są tacy ograniczeni pracą. A tymczasem do zobaczenia w następnym odcinku J
Nie chcę potem narzekać w przymierzalni , że tu i ówdzie mam kilka kilogramów za dużo , albo mam nogi jak galarety. Zgodziłam się i godzinę później w składzie pięciu osób spotkaliśmy się przed klubem. Godzinny wycisk , kawa z automatu i myślisz , że jednak Ci ludzie nie są tacy ograniczeni pracą. A tymczasem do zobaczenia w następnym odcinku J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz