W tygodniu milion spraw, że aż smutno czasem w niedzielę, że tak cicho. Czasem
wpadam do mojego sąsiada piętro wyżej, ale często jest tak, że wybieram złe
momenty. Cóż, może to właśnie nie przypadek , że mam zostać sama w domu ze
swoimi myślami. Nie jest tak źle, wpada moja szalona sąsiadka z parteru
informując mnie o swoich relacjach z szefem w pracy. Znam je na pamięć,
analizuję, potakuję. Ale przynajmniej ten wieczór nie jest całkiem spalony.
Nikt się na mnie nie zawiódł, było miło. Kawa, ciasteczka.
sobota, 10 września 2016
Rzucam wyzwanie: puzzle.
Rozrzucasz puzzle, siadasz i
masz wrażenie, że tylko kilka elementów na tym etapie początkowym w którym
jesteś pasuje do siebie. Mijają godziny, zastanawiasz się, czy tak naprawdę
dobrniesz do końca. Znużenie, ciekawość i koniec. Nie masz czasu, biegniesz dalej
do swoich spraw codziennych. Kilka spotkań, konferencja, umówione spotkanie ze
znajomą po pracy, zakupy w pobliskim sklepie. Tak dużo a tak mało by mieć
chwilę pomyśleć, czy tak ma wyglądać świat, w którym żyję. Nie mam czasu
przynajmniej by się rozdrabniać z uczuciami. Żyję tym co się dzieje tu i teraz.
Każda czynność wymaga maksymalnej uwagi, więc uczucia zostawiam sobie na
wieczór, kiedy piję kubek gorącej herbaty w fotelu z nogami do góry. Ten moment
jest tym kiedy dokonuję bilansu całego dnia, co się wydarzyło, czego mogłam
uniknąć. Choć w ciągu dnia myślę, że mam kontrolę, te wieczory są po to bym
mogła oderwać swoje myśli od nawału pracy biurowej, z którą mierzę się w dzień
w dzień. To nie jest tak, że nie lubię swojej pracy. Miła atmosfera, ciekawi
ludzie, coś się dzieje, a wracając do domu czekają na mnie jedynie moje kwiaty
od tygodnia nie podlewane.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz