poniedziałek, 12 września 2016

Zacznijmy jeszcze raz

Urlop rozpoczęłam w tamtym tygodniu. Chcąc nie chcąc,poczułam się nieprzydatna.
Kilka godzin w pracy, spotkanie z szefem, który ma specyficzne podejście humoru. Lubię go, dał mi szansę się rozwinąć w tej redakcji. Zaczynając tam praktyki nie myślałam, że tam właśnie spędzę dwa najbliższe lata. Ale czy żałuję, że wybrałam to miejsce. Nie, wtedy to była jedyna możliwość zarobienia jakichś pieniędzy. Nowa praca, nowe wyzwanie i przeprowadzka. Tego potrzebowałam. Pierwsze miesiące były trudne. Dostawałam nowe wyzwania, ale czy to naprawdę były wyzwania. Właściwie myślę, że to raczej próba wejścia w nowe środowisko, bardziej zwarte niż w poprzedniej pracy. Kilka dni minęło, a ja stałam się bardziej otwarta na to, co nowe.
Pierwsze dni w nowym miejscu uświadomiły mi, że nie zawsze liczy się pierwsze mocne wejście. To co potem się dzieje jest ważniejsze, bo pozwala ocenić, czy dasz radę przeżyć z osobami, z którymi masz współpracować kilka godzin, nie dając się zbić z tropu.  

Szczególnie wspominam Bena (załapałam się na miesiąc współpracy z nim), który po stażu zrezygnował z dalszej ścieżki kariery w redakcji. Wrzucił mnie na głęboką wodę, patrząc na moje pierwsze kroki. Zastanawiam się tylko, dlaczego tak szybko odpuścił. 
Później dowiedziałam się, że kupił kawalerkę niedaleko mojego bloku. Ucieszyłam się, że czasem po pracy będzie okazja wpaść i porozmawiać o dawnych czasach. Albo po prostu napić się i porozmawiać o wszystkim i o niczym. Nazajutrz odebrałam telefon od niego. Okazało się, że całkowicie zmienia tory swojego życia. Powiedział mi, że zdecydował się rozpocząć kolejną podróż w nieznane, a kierunek jaki sobie obrał to Anglia. Oczywiście nie tak od razu. Formalności, domknięcie kilku spraw zajmie mu jakieś dwa miesiące.
Byłam w szoku, ale jednocześnie nie dałam tego mu odczuć w swoim głosie. Spotkaliśmy się następnego dnia przy winie. Zapytałam, skąd taka nagła zmiana planów. Tak naprawdę stwierdził, że nie taka nagła. Odkąd zaczął pracować w naszej redakcji nosił się z zamiarem wyjazdu. Jeszcze jak pracowaliśmy razem wydawało mi się, że jest wszystko w porządku. Nie skarżył się na nadmiar obowiązków, znudzenie.
Nikt w pracy nie wiedział zbyt wiele o nim. Okazje takie jak spotkania po pracy czy wieczorem w kawiarniach opierały się głównie na sprawach zawodowych. Dopiero dzisiaj był w stanie wyjawić mi, jaki jest prawdziwy powód wyjazdu. Jestem mu za to wdzięczna. Jak na razie, to jedyna osoba wśród kolegów z pracy, która zaczęła „oddychać” pełną piersią, nie udając kogoś kim nie jest.
Wracając z tego spotkania, zastanawiałam się, dlaczego tak naprawdę jestem przywiązana do tego miejsca pracy. Nie tylko do tego, ale też do miejsc,gdzie delektuję się filiżanką kawy, chodzę na spacery czy biegać, gdy mam wolny dzień. Co mnie tak ogranicza, że nie próbuje nowych rzeczy?
Myślę, że koniec tego dnia pozostanie z myślą, że nie można ciągle powielać tych samych schematów. Dlatego postanowiłam dostarczać sobie nowych wrażeń każdego dnia.

Może lepiej czasem nie myśleć, że się coś straci, tylko straci się wtedy jak się nie spróbuje.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz