niedziela, 11 września 2016

Podjęcie ryzyka.

Kolekcjonuję w sobie wspomnienia, w których odcinałam się od swoich uczuć. W pracy akurat już nie udaję swojej złości ani jej nie ukrywam. Myślę, że mój męski skład teamu mnie utemperował, ukształtował silną wolę. Trochę chyba bym chciała mieć naturę mężczyzny: twardego, nieugiętego. Albo swojego szefa. Sprawy zawodowe to pole, na którym wciąż się z nim sprzeczam, ale też daje mi on do zrozumienia, że mogę dopracować swoje pomysły w domu, a w pracy robić to, co jest do zrobienia. Ostatni reportaż, który okazał się zupełną porażką, dał mi dużo do myślenia. Angażowanie młodych , zbuntowanych nastolatków w działalność non-profit nie okazuje się być takie łatwe. Misja zbawiania świata? Czy aby jest mi ona przeznaczona. Nie sądzę, wolałabym przyglądać się światu celebrytów, a przynajmniej takim ludziom, których działalność naprawdę da się zauważyć. Kulisy pracy nad rolą w serialu, kilka godzin spędzonych na próbach.  Chociaż chwilę się pośmiać z jakichś scen między aktorami. A może sama chciałabym być wcielona w rolę nieprzejednanej, upierdliwej reporterki. Jeden dzień inny niż wszystkie, co Ty na to ?
Mój szef , zamknięty w swoim umyśle. Co on robi po pracy, życie pracą wydaje się absorbujące. Czasami mam wrażenie, że żyję normalnie tylko podczas kilku dni świąt bożego narodzenia. Dopiero potem zostaje zasypany pytaniami o podwyżkę, albo jakichś ciekawy projekt.
Już wiem, że nawet gdybym spróbowała takiego chwytu, to wyłożyłby na stół kilka propozycji przeprowadzenia wywiadu. To nie oznacza, że nawał pracy mi przeszkadza. Każde zadanie realizuję z pełną świadomością, że robię coś naprawdę wyjątkowego w swoim zawodowym życiu. Odkrywam swoje emocje, rozdrażnienie, które dotyka czasem tak bardzo, że czasem sypią się niecenzuralne słowa. Dzieje się tak wtedy, kiedy mam edytować swoje teksty, wysyłam je do kolegów starszych i bardziej doświadczonych. Dla nich w tej pracy jestem kruszynką mającą kilka pomysłów naraz, a których nie da się często wcielić w ten dziennikarski świat. Ale co z tego. Przynajmniej sprawiam, że nie jest tak nudnie jak wydaje się to z pozycji obserwatora. „Dasz radę”, ile razy słyszę to hasło w momencie kiedy wychodzę z ekipą fotografów na rundkę dziennikarską. Motywacja. Udowadniam za każdym razem inną odsłonę. Wybieram stosowne zdjęcia do artykułu, wyścig z czasem by tekst trafił przed południem na biurko szefa. A wieczorem, już spokojna, tekst jest na stronie. Wyobrażam sobie minę szefa, który z pracą się nie rozstaje. Ciekawe, co tym razem mój nabytek dziennikarski mi pokaże.
Nazajutrz oczywiście godzinna rozmowa na temat tego, co by się dało ulepszyć. Jest kilka propozycji, miliony rzuconych słów. Wychodzę z jego pokoju zadowolona, że jednak umiem dyskutować o zmianach jakie mogą zajść w moim warsztacie.
Także drodzy początkujący, damy radę mimo przeciwności i reguł, które w jakichś sposób chcą nam pomóc i dyktują  co możesz i to, czego nie możesz. Dajmy tylko sobie szansę płynąć pod prąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz